Jak nauczyliśmy maszyny liczyć i myśleć za nas?
Obecnie używamy komputerów niemal do wszystkiego, ale gdy ta technika się rodziła, nawet twórcom tych pierwszych maszyn nie starczało wyobraźni, żeby wskazać dla nich sensowne zadania. Na początku tworzono tabele. Głównie dla wojska...
Ludzie, którzy budowali pierwsze komputery, nie przewidzieli tego, jak wiele zastosowań będą one miały obecnie. Howard Aiken, twórca pierwszego komputera Mark I (pisałem o nim w poprzednim odcinku tego cyklu), wypowiedział podobno zdanie: „Jedynie sześć elektronicznych maszyn cyfrowych wystarczyłoby do zaspokojenia potrzeb obliczeniowych całych Stanów Zjednoczonych". W latach 40. XX wieku, kiedy informatyka dopiero się rodziła, nie była to wypowiedź odosobniona. Thomas Watson, prezes IBM, firmy, która miała się najsilniej przyczynić do rozwoju informatyki (o jej dziejach pisałem w „Rzeczy o Historii" w wydaniach z 14 i 28 maja br.), podobno powiedział: „Światowe zapotrzebowanie szacuję na jakieś pięć komputerów". Jak widać, twórcy pierwszych komputerów sami ich nie doceniali!
Dlaczego więc budowano te ogromne maszyny? Przypomnijmy z poprzedniego felietonu: Mark I był ogromną maszyną: długą na 17 metrów, na 2 metry wysoką i na metr szeroką. Pierwszy elektroniczny komputer ENIAC to też była ogromna maszyna: 42 szafy, które miały po 3 metry wysokości, 60 centymetrów szerokości i 30 centymetrów głębokości. Komu i do czego takie monstrum mogło się przydać?
Jak łatwo się domyślić, komputerów potrzebowało wojsko. Pierwszym zadaniem tych wielkich maszyn było więc obliczanie tzw. tabel artyleryjskich. Były to zestawienia pozwalające...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta